Monday 14 November 2011

Oh my God, Nurgle's Rot!

Yo, wróciłem z miasta Lublin i turnieju który odbył się podczas święta bitewniakowca zwanego Mad Days. Od razu gratsy dla organizatorów za utrzymanie miłej atmosfery oraz zebrania tylu atrakcji w jednym miejscu. Bawiłbym się jeszcze lepiej gdyby nie błogosławieństwo Nurgla (katar, ból głowy), ale parę tabletek i herbatkę później jakoś dało się przeżyć :) Krótko moja rozpiska oraz moje osiągnięcia podczas turnieju:

HQ

Chaos Lord 150
Deamonic weapon, Mark of Nurgle

ELITES

Chaos Dreadnought 120
Plasma cannon, extra armour

TROOPS

5 Plague Marines + Plague Champion 238
2x melta, power fist (c), personal icon (c), rhino
6 Plague Marines + Plague Champion 261
2x melta, power fist (c), personal icon (c), rhino
6 Plague Marines + Plague Champion 261
2x melta, power fist (c), personal icon (c), rhino
6 Plague Marines + Plague Champion 261
2x melta, power fist (c), personal icon (c), rhino
7 Lesser Deamons 91
7 Lesser Deamons 91

HEAVY SUPPORT

3 Obliterators 255
2 Obliterators 150
2 Obliterators 150


Runda 1 - vs Andrzej (DA Deathwing)

Moc melt jest niesamowita przeciwko bandzie kowali :D Miałem na tyle szczęścia, ze udawało mi się wykruszać sługusów Fałszywego Imperatora oddział po oddziale aż do ostatniego zdrajcy tracąc przy tym niewiele. Przyznam, że w tej grze Rhinosy spisały się doskonale jako bariera wstrzymująca kolejne oddziały oraz dająca cover przed cyklonkami. Objectivem było zajmowanie środka, a jako, że udało mi się wpakować weń 4 Troopsy to ostateczny wynik wynosił 19:1

Runda 2 - vs Szopen (DE)

Cóż, po jakiejś godzinie wzajemnego wk**wiania przeszliśmy do normalnej gry. Przez rozstawienie terenu, jak i przez to że nie miałem dozerów, tym razem ja wprowadzałem swoje oddziały pojedynczo. Jednak moją zgubą okazały się Venomy. Oblity umierały od nich częściej niż od lanc, więc bida. po długiej walce wygrały skimmery DE, contestując połowę stołu którą ja trzymałem. 5:15

Runda 3 - vs Budda (BA)

Sanguinor! Duża świnia z którą koniecznie chciałem walczyć była na stole na wyciągnięcie ręki i okazała się nie tak niszczycielska jak myślałem. Bardziej jego dodawanie +1A każdemu friendly w 6". I tak dobrze że miałem blight grenades....Poza tym przeciwnik miał death company dreadnoughta z parą talonów i Vindyka, ale to mniejsza rzecz jest. Celem było zdobycie 5 objectiwów, z których niestety w wyniku pile-in'a nie zdołałem scontestować jednego z nich, a przeciwnik jednym oddziałem zajął dwa, ja pozostałe dwa. Ale ubiłem Sanguinora, co poprawiło mi humor :) Tak samo rozstrzelanie kowali przez moich oblitów. Ostateczny wynik to lekka przegrana 8:12

Turniej zakończyłem mając miejsce 9, ale uświadomiłem sobie, że czasem orkowa doktryna męskości się nie sprawdza i trzeba używać taktyki. Która w przypadku 1 i 3 rundy się spłaciła :) Turniej uznaję tym samym za udany....

Jednak rzeczą o której muszę na spokojnie pomyśleć jest to, czy grać fluffowym Death Guardem czy takim który coś ugra :D Po przeczytaniu opisów z Lexicanum jak i dodatku Age of the Emperor, oraz poznawszy ogólny zamysł Death Guardu zprzed Herezji, dowiedziałem się że DG łazili do walki na piechotę, transporty opancerzone były rzadkością a i tak rozwalali przeciwników jak chcieli....Poczekam z decyzją o byciu fluffowym na następny codex :] Do tego czasu na pewno przerobię jedyny posiadany przeze mnie Rhino a pozostałe będę pozyczał.

A teraz, żeby wynagrodzić wam czytanie powyższych wypocin, nagroda dla was, czyli WIP mojego Termosowego Sorcerera:






Pozdrówka :)

2 comments:

  1. mi tam orkowa doktryna męskości się sprawdziła!
    ale w sumie taktykę też miałem...
    rip'em all! WAAAAGH!!!

    ReplyDelete
  2. To za Gorkiem szedłeś czy Morkiem w końcu? :D

    ReplyDelete